I wszystko byłoby piękne gdyby nie upiorna kondycja sporej części kamienic w centrum. Proponuję spędzenie weekendu w Łodzi by pobalansować między zachwytem a przygnębieniem i ocenić czy Łodzią powinniśmy się chwalić czy raczej zapomnieć o wysilaniu się na jakiekolwiek superlatywy.
Na początku wizyty udałem się na Śródmieście
Centrum miasta rzeczywiście fragmentami potrafi straszyć. Sypiące się elewacje, kruszące się mury, pomazane sprayami przejścia w bramach nie prezentują się zbyt atrakcyjnie. Spory ułamek wystawnych niegdyś kamienic dziś bezradnie odchodzi w niepamięć. Czekają na rozbiórkę, zawalenie się bądź zbawienną inwestycję, co wydaje się mało prawdopodobne. Tchnięcie nowego życia w upiorne zabudowania to spore przedsięwzięcie, na które trzeba poświęcić mnóstwo energii, jednak są tacy, którzy świecą przykładem i przecierają szlaki, robiąc tym samym miastu ogromną przysługę. Mam tu na myśli OFF na Piotrkowskiej, centrum kulturalno-imprezowe powstałe w zrewitalizowanej fabryce Franza Ramischa, które zaledwie przed kilkoma dniami zostało uznane przez National Geographic Traveler za jeden z nowych siedmiu cudów Polski. Mieszczące się pod adresem 138/140 zabudowania są doskonałym miejscem na kawę, obejrzenie wystawy, wzięcie udziału w jakimś wydarzeniu bądź po prostu na odpoczynek. Wnętrza kilku starych zakładów przekształcono bowiem na kawiarnie, puby i lokale i cały ten zabudowany, utrzymany w jednym stylu areał, stanowi doskonały przykład przestrzeni miejskiej przyjaznej dla mieszkańców i turystów.
Wspaniałym przykładem odnowienia kompleksu przemysłowego jest też Manufaktura, czyli najpopularniejsze w Łodzi centrum handlowe.
Smutny widok upadających kamienic warto skontrastować z najciekawszymi budynkami ulicy Piotrkowskiej. Warto wspomnieć, że jest to najdłuższa w Europie(!) ulica handlowa. Liczy sobie 4km długości i takim deptakiem, usłanym wszelakimi różnościami, powinniśmy się chwalić wszędzie, między innymi właśnie ze względu na ciekawą architekturę. A wśród najciekawszych budowli przy Piotrkowskiej są kamienice eklektyczne (nr 11, 12, 89, 141-149), secesyjne (43, 100a), kościoły neoromański i neoklasycystyczny, neorenesansowy pałac Kindermanna czy neobarokowy pałac Heinzla. Tym samym ul. Piotrkowska pozostaje najciekawszym skupiskiem budowli z XIX wieku jakie mamy w Polsce. A to nie wszystko.
Oprócz pomazanych sprayem bram w Łodzi jest też wiele dobrej jakości murali i graffiti z prawdziwego znaczenia. Kilka takich prac obejrzeć można właśnie na Piotrkowskiej, w tym mural na ścianie budynku nr 152 przedstawiający… łódź. W 2001 roku, po jego stworzeniu, był to największy mural na całym świecie! Obecnie Łódź może poszczycić się największym muralem w Europie, który został namalowany na dwóch 10-cio piętrowych wieżowcach znajdujących się przy ulicy Morcinka 2 i 4. Wszystkich malowideł jest w mieście setki i stanowią kapitalny powód by przyjechać do miasta. Spróbujcie w weekend obejrzeć choć połowę. Nie da się.
Łódź jest też miastem filmowców, co także odzwierciedla się na Piotrkowskiej
Na wysokości al. 6 sierpnia stworzono Aleję Gwiazd, wzorowana na hollywodzkiej Walk of Fame. Wmurowanymi w chodnik tablicami zostali uhonorowani m.in. Stanisław Bareja, Stefan Jaracz, Krystyna Janda, Marek Mondrat, Adnrzej Seweryn czy Beata Tyszkiewicz. Osoby zainteresowane filmem z pewnością powinny odwiedzić też jedyne w Polsce Muzeum Kinematografii oraz muzeum animacji Se-ma-for, gdzie odkrywać można tajniki montażu i planu zdjęciowego. Zostając w klimatach związanych z rysunkiem i bajką polecić jeszcze mogę Łódzkie Centrum Komiksu (Piotrkowska 28), z którego bardzo blisko od wspomnianej Alei Gwiazd.
Jeżeli uda się jeszcze znaleźć czas warto pomyśleć o poznaniu zielonej, nieindustrialnej, a rekreacyjnej części miasta. Doskonałym sposobem na odcięcie się od atmosfery centrum będzie wycieczka do założonego w 1938 roku łódzkiego ZOO, znajdującego się w otulinie pozostałości po Puszczy Łódzkiej. Wyjeżdżając do Łodzi z dzieckiem nie można ominąć szlaku „Łódź bajkowa”, który prowadzi pomnikami i śladami postaci z animacji stworzonych w Se-ma-forze. Aż 64ha składają się natomiast na ogród botaniczny, w którym absolutnie można zapomnieć o tym, że jest się w mieście przemysłowym. Podobne wrażenia czekają w Aquaparku Fala – największym tego typu obiekcie w Polsce.
Mimo wielu nieestetycznych miejsc wizytę w Łodzi można zaplanować tak, by kompletnie je ominąć. Obraz miasta obdartego, sypiącego się i smutnego można zdecydowanie odsunąć na drugi plan i skupić się na tym, co w nim ciekawe, przyjazne, czy wybitne nawet w skali europejskiej. O wizerunku miasta często decydują turyści, a ci niestety często wolą narzekać niż szukać pozytywów. Dla mnie Łodzią można się zauroczyć i nawet jeżeli ten urok ma mieć lekko kwasowaty odczyn, to i tak warto przeznaczyć kilka dni by przesiać opinie sceptyków i wybrać dla siebie w miejsca, do których będzie się chciało wracać.
Patryk z